Mheetu. Grota Skazy.
Co mogą oznaczać te dwa słowa? Wiele. Na przykład to, że on tu przyszedł. Tak, niczym zjawa... Zjawił się nagle, nieoczekiwanie. Jakim zaś krokiem? Powolnym, dostojnym. Łeb był skierowany na przód. Poważny wyraz pyska nie znikał z jego zielonych oczu, z których nic nie można było wyczytać. Szedł tak przed siebie. Nie był ani obrażony, ani skrzywdzony w takowym momencie. Unosił czasami brew i spoglądywał w różne zakątki.
Pozostało wiec pytanie- co go tu zaprowadziło?
Niczym innym odpowiedzieć nie można jak po prostu jednym- chęć zobaczenia ojca, chęć porozmawiania z nim. O czym? O Złej Ziemi, jak się tam im układa w życiu i w ogóle. Mheetu bardzo wielbił swego ojca mimo tego, że prawie przez niego kiedyś umarł... A właśnie! A może porozmawiają o śmierci? Oboje byli tak bardzo, ale to bardzo blisko niej, a warto kiedyś o niej porozmawiać, prawda?
Coś nie widział za bardzo swego ojczulka w jego jaskini, gdzie śpiewał tą wielką część zemsty!
Szukał i szukał w różnych zakątkach, a nawet w najskrytszych zakamarkach. Kurcze, jak może się nie wściec? Nie być we własnej siedzibie? Pozostało tylko jedno- zapewne wybył gdzie indziej.
Nie pozostało nic innego, jak tylko czekać przy miejscu centralnym.
A miał dla niego podarek. Nie wielki podarek, który miał w swym kremowym pysku- oto wielki udziec. Zakrwawiony pysk nie próbował ani na chwilę upuścić samodzielnie upolowanej. A tak myślał sobie, że go tu i teraz zobaczy! A jednak nie.... Ten to miał takie pomysły. Ba, to Skaza przecież!
Pozostało tylko jedno-czekać i czekać. A czas płynął.
Offline
Przyszła do Wielkiej Groty Skazy. Miała ważną informację do przekazania, na jej pyszczku gościł chytry uśmieszek. Zauważyła Mheetu i kiwnęła głową na przywitanie. Była bardzo podekscytowana. Widać po niej było, że wydarzyło się coś niezwykle ważnego.
Offline
Uzłyszał kroki. Może to Skaza? E nie... Jedynie tylko żółta, mała lwiczka z raną na łapie. Nie był pewien, ale to była chyba Sakuja. E, tak? Jakoś miała tak na imię. Takie... Takie nieco dziwne dla Mheetu. Ej, chwila... A może miała jakoś inaczej na imię? Nie był pewien jej nazwy, ledwo co ją znał, nie dawno dołączyła. Relacje z jej pkcem były chyba... W miarę dobre. Może nawet lepsze, od relaci Mheetu z ojcem?
I znowu. Coś zaczeło tu iść. Nie był pewien jeszcze co, ale chyba jakiś lew. Albo lwica. Nie był już pewien, czy to jego ojcec... Może znowu błąd? Pewnie tak! Raczej, iż pewnie będzie się tu jakaś chołota gromadzić, zanim przyjdzie jego zacny ojczulek, dla którego nie miał żadnych wieści, oprócz niespodzianki.
A jednak!
To był on!
Tak, tak! Przekonał się o tym, podnosząc łeb ponuro w jego stronę. Od razu się podniósł, omiótł kurz ruszając nieco ogonem. Rozprostował sie, iż troszkę to czekał, aby miał przyjemność podarować ojcu to, co chciał.
Jedyne co zrobił, to podszedł do swego ojca turląd przy tym podarek w jego stronę.
-Chciałem dać ci oto zdobycz. Pomyślałem, że możesz być głodny.-rzucił w jego stronę.-Masz wolną chwilę? Z chęcią pogadam z tobą. Jak ojciec z synem, prawda? Dawno nie rozmawialiśmy ze sobą. Tak pomyślałem, więc...
I tutaj się zachaczył. Dzisiaj coś mu takowego strzeliło do głowy, po tym bydle, na którym polował. Nie czuł się może najlepiej, więc miał usprawiedliwienie na wszelkie takowe. Wielkie, szare, dało mu od razu popalić... A było tylko takowe na polowisku. Nic innego.
Offline
Spojrzała na Mheetu i Skazę. Wolała nie przerywać rozmowy ojca z synem. Przez chwilę na nich patrzyła i nareszcie ochłonęła. Wiedziała coś, co jej przybranemu bratu może się spodobać. Usiadła na ziemi.
Offline
Lew spojrzał na mięso.Odsunął je na bok oznajmiając że zje potem.Nie chciał stracić czasu przeznaczonego na rozmowę.
-Więc?
-O czym chcesz porozmawiać?
Spytał , po czym spojrzał na niego z poważną miną poskramiając uśmiech.
Usiadł i czekał.Mimo że wiedział czego on chce.Nie przerywał.Czekał.
Offline
Jego wzrok wędrował to ze Skazu na tą żółtą i na odwrót. Kurcze, no! Nie wiedział, na kim ma położyć urok swych zielonych ślepi. Skaza Skazą, nie można go sobie od tak ominąć tymbardziej, że jest on jego ojcem. Ojcem Mheetu... On sam się czasem nawet w duszy cieszył, że ma takiego ojca, a nie innego.
Ale z drugiej strony nie mógł przestać patrzeć się na żółtą. Była nowa, a nawet w pełni nie znał jej imienia. A może miała też i przydomek? Uch, nie. Raczej nie... Bo jego własny tatunio też by miał, i Sarafinowy syn za razem też. Z początku ta miała chytry uśmieszek na pysku. Co to może oznaczać? A może ma coś... ważnego do opowiedzenia? Może. Chyba pozwoli jej mówić. Jeszcze nie był trzeźwy do końca, ale był w miale do zrozumienia, a zwłaszcza, jak coś mówił. Wyrażały to jego w miarę opanowane gesty.
-Kurcze, dam mu z nią porozmawiać. Będzie chyba lepiej. Jej pysk ma coś w sobie, że może ma coś dobrego do opowiedzenia...-myślał sobie.- Uch, niech będzie. Oby tylko nie mówiła jakiś "jej" przygód....
Tak to właśnie się zastanawiał. Ponury wyraz pyska nie zmieniał się ani na chwilę. Wydawał się być na zewnątrz ponury, nie do zdobycia jakimkolwiek szczęściem innego porwanym. Nie, a był taki nawet w duszy. Spokojnie. To na razie tylko rodzina... Przy Skazie.
Tej małej to prawie że nie znał, ale pozwoli jej mówić. Zamienił może z nią kilka słów. Kiedyś, ona pewnie już tego nie pamięta... Nie pamięta ona pewnie, jak się jąkała, jak trudno jeszcze poprawnie wymawiała słowa. Tak, wtargnął się kiedyś na Lwią Ziemię, ale za zgodą swojego ojca. Nie, nie pozwoliłby sam sobie tak wyjść. No, chyba, że miała jakąś tak wielką podnietę, że pstro mu będzie w głowie. Zgłupieje, przybiegnie na Lwią Ziemię poturbowany, do siostry. I do kozyna, przyranego brata, do tych małych kurdupelków, którzy są tam.
-Ej, ty.-rzucił ponuo do lwiczki.- Chcesz coś może zamienić ze Skazą? Masz może jakąś wieść, bardzo ważną do przekazania? Mów, bo chciałbym porozmawiać sobie z ojcem beztrosko. O życiu... I o śmierci.
Nie, to nie błąd druku! Tak, Mheetu śmiał powiedzieć lwiczce o śmierci! Zobaczy, czym ona jest.
Już, kiedy oboje mieli przeczucie, że umrą opowiadali sobie, że nic się nie widziało oprócz wielkiego korytarza przepełnionego mrokiem. Jak ich serca... Ale tam też było jakieś światło. Wyobrażało się czasem, że się duszą do niego się idzie. Ostrożnie, aby nie wpaść do wielkiej odchłani, aby zgnić w ciemnościach i spalić sobie duszę. Ale co było tym światłem? Nie zdążył dojść, poczucie śmierci już przeminęło. Wtedy to właśnie do niego dotarło, że Skaza jest jego ojcem i że bierze Mheetu pod swoje skrzydła.
Tak, tylko to pamiętał ze wcześniejszego dzieciństwa. Tak właśnie takowe wydarzenie zostało zapamiętane.
Wiedział, że z początku śmierć jest trudnym tematem. Teraz to go nie obchodziło. Dwa samce już prawie tam byli, widzieli ten korytarz. Może i straszne, ale... Śmierć śmiercią. I ona-jeżeli chciała gadać z Mheetu i należeć do tego stada- musiała rozmawiać już o trudnych tematach. Ponoć młodym się powinno kolorować świat, ale po co, skoro mają mieć serce przepełnione mrokiem? Muszą, bo taka jest ich wola. Są ich następcami. On i Skaza znikną kiedyś z tego świata, nikt nie żyje wiecznie. To jest takie... Mroczne. Żadne lwioziemskie lwiątko nie zdaje sobie sprawy, czym ona jest. A te złe przeciwnie-powinny ją znać doskonale, obraniać się przed nią w potrzebie. Powinny też wiedzieć, jakim jest bólem i kogo uratować od niej, a kogo wręcz przeciwnie- postawić u jej drzwi.
Patrzył tak na nich ponuro, wyprostowany.
-No dalej. Dokończcie dzieła.
A co, czy zabronią mu czegoś pomyśleć?
Offline
- Dziękuję Mheetu. Odwróciła głowę w stronę Skazy. - Między Złą, a Lwią Ziemią jest przejście, gdzie żaden lwioziemiec nie wchodzi. Jest ono trochę zarośnięte, ale przez cały mój czas spędzony wśród tych wstrętnych lwioziemców nie zauważyłam, by jakikolwiek zwracał na to uwagę. Sama zawsze tam przechodzę i jeszcze mnie nie nakryli. Westchnęła.
- Jeżeli chcecie pogadać, mogę wyjść. To wszystko, co miałam do przekazania. To się może przydać w przyszłości.
Offline
Członek stada
*Niepewnie podeszła do skały. Chciała coś omówić z przywódcą, oraz porozmawiać na temat przyjęcia do stada.*
- P-panie? Czy jesteś tu? Muszę z Panem porozmawiać. - *Powiedziała niepewna siebie.*
Konto nieaktywne, aktualnie przesiaduję na innym.
Offline
Członek stada
- Czy możesz rozpatrzeć mą prośbę, w której proszę o rangę obrońcy terytorium? Jeżeli to nie przeszkadza.. - Odwróciła wzrok w niepewności. Dobrze wiedziała, że Skaza jest surowym władcą. Surowym ale wspaniałym.*
Konto nieaktywne, aktualnie przesiaduję na innym.
Offline
Członek stada
- A cóż muszę zrobić? - *Popatrzyła na władcę. Wiedziała, że Sakura jest obrońcą stada, ale przecież to lwiątko.. Postanowiła nie odpuszczać. Usiadła i pogładziła pucate futro, po czym zaczęła coś bazgrać na ziemi.*
Konto nieaktywne, aktualnie przesiaduję na innym.
Offline